Zygmunt Białas Zygmunt Białas
1535
BLOG

Marie Krolikowsky: W Belgii żyje się spokojnie

Zygmunt Białas Zygmunt Białas Rozmaitości Obserwuj notkę 61

Otrzymałem dość obszerny tekst, w którym pani Marie Krolikowsky wspomina swą młodość i opisuje aktualne trudności występujące w jej życiu. Dokonałem też - za zgodą autorki - drobnych poprawek w stylu i ortografii. Przedstawię dzisiaj część pierwszą, zatytułowaną:

 

                         W  BELGII  ŻYJE  SIĘ  SPOKOJNIE

 

Gdy ósmy krzyżyk zmienia się w dziewiąty, to czas wreszcie powiedzieć: życie nie jest bajką. Myślę o swym dzieciństwie, które przyszło mi spędzić w mazowieckiej wiosce, a w tej bocianów było nie mniej niż nas - mieszkańców Szydłowca. Może też dlatego kobiety wyróżniały się szczególna płodnością i nie było takiej, której potrzebny byłby do rodzenia ginekolog lub ktoś inny z tej branży.

O tym napiszę jeszcze, ale wcześniej podam swoje namiary: nazywam się Marie Krolikowsky i mieszkam w Belgii, w małej miejscowości, aczkolwiek to nie jest wieś, lecz małe miasteczko. Taka sobie mieścina. Dwa lata temu mieszkałam z córką Genowefą w Brukseli. Wynajmowałyśmy trzypokojowe mieszkanko na peryferiach miasta (stolicy Europy!) i żyłyśmy sobie skromnie, ale spokojnie. Gienia, co prawda, paliła tych papierosów po dwie paczki dziennie. Dym i smród, ale człowiek do niejednego może się przyzwyczaić. To już historia. Półtora roku temu wyprowadziłam się od córki. Nie powiem, iż zostałam wygnana, bo ona może przeczyta moje wspomnienia i znowu będą kłótnie.

Wnuk Jean Pierre (niech Pan Bóg ma go w swojej opiece!) przepisze i wydrukuje moje opowieści. Chciałabym, by one były przekazane prosto i jasno. By wszystko było po kolei, ale niełatwo jest mi zebrać myśli. I jeszcze Jean woła:

-  Babciu, ciotki znowu szaleją!

-  Co się stało? - pytam, a chodzi o moje córki.

-  Zwalczają wrogów i pyszczą w Salonie.

Więc nie da się po kolei. Tak bywa nieraz w życiu. Człowiek myśli "małżeństwo - dzieci", a bywa często na odwrót. W drugiej części moich wspomnień napiszę więc o moich kochanych córkach. Ta starsza nazywa się Genowefa Jasinsky, młodsza - Jadwiga Mahonsky.

Au revoir!  Bis morgen!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości