Zygmunt Białas Zygmunt Białas
2180
BLOG

Inż. K. Cierpisz o poznawczej wartości czarnych skrzynek

Zygmunt Białas Zygmunt Białas Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 52

"Kompromitacja rządzących jest wielka. Dziś za ich wersją tragedii smoleńskiej nie stoi nic" - pisze Stanisław Żaryn w portalu  wPolityce.pl,  link:   http://wpolityce.pl/dzienniki/blog-stanislawa-zaryna/73158-kompromitacja-rzadzacych-jest-wielka-dzis-za-ich-wersja-tragedii-smolenskiej-nie-stoi-nic-oni-sa-wyznawcami-spiskowych-teorii   - Pisze dziennikarz:

"Śledztwo smoleńskie od początku znalazło się w politycznej pułapce zastawionej przez ludzi współodpowiedzialnych za tę tragedię. Prokuratura wyjaśniająca przyczyny katastrofy zależy od ustaleń polskich polityków ze stroną rosyjską. A politycy wolą dbać o własną bezkarność niż zapewniać prokuraturze warunki do rzetelnej pracy. Ten stan rzeczy doprowadził do sytuacji zaskakującej. Niemal cztery lata po tragedii smoleńskiej prokuratura wojskowa przyznaje, że potrzebne są jej nowe kopie zapisów czarnych skrzynek z tupolewa, który uległ katastrofie. Wygląda więc na to, że dotychczasowe kopie i odczyty są – z jakichś względów – niewiarygodne".

 

Dzieli się swymi wątpliwościami mec. Piotr Pszczółkowski:

"Najważniejszy wniosek, jaki płynie z tej wiadomości to nauczka dla nas, że to, co do tej pory dzieje się w śledztwie smoleńskim, jest bez sensu.  Jeśli prokuratura co i rusz potrzebuje nowych kopii, potrzebuje nowych zapisów, a stare wydają się, że nie odpowiadają wymogom opiniowania, to świadczy, że bez dowodów rzeczowych prowadzenie tego śledztwa to fasadowa działalność. (…) Ktoś może kiedyś odkryć, że pozyskiwane zapisy nie odpowiadają zapisom zgodnym z prawdziwymi, ktoś może odkryć fałszerstwo w zapisach czarnych skrzynek. I wtedy cały dotychczasowy plan pracy prokuratury będzie bezwartościowy. Trzeba i to mieć na uwadze".

Pisze dalej Stanisław Żaryn:

"Wraz z zakwestionowaniem kopii odczytów czarnych skrzynek polska prokuratura podważyła wszystko, co do tej pory zrobiono w oficjalnym śledztwie. Postawiła również kropkę nad i nad zakwestionowaniem wiarygodności rządowej wersji wydarzeń. Bowiem to właśnie odczyty rejestratorów mają być kluczowym dowodem na rządową wersję tragedii smoleńskiej, a skoro śledczy właśnie informują, że dotychczasowe odczyty są niewiarygodne wszystko legło w gruzach".

Wyciąga więc publicysta następujący wniosek: "Za przekazem millerowsko - MAK-owskim nie stoi obecnie nic". - S. Żaryn nie zna może, lub raczej nie chce znać, artykułów inż. Krzysztofa Cierpisza, publikowanych w portalach  zamach.eu  oraz  gazetawarszawska.com  i często referowanych i cytowanych na moich blogach. Gdyby znał czy też chciał znać, to zdanie powyższe musiałoby przyjąć następujący kształt: "Wszystkie oficjalne wersje rzekomej katastrofy lotniczej, łącznie z hipotezą Zespołu Parlamentarnego, są nieprawdziwe".

25 stycznia 2011 roku Inżynier pisał, link:   http://zamach.eu/110125/110125.htm   - o raporcie MAKopublikowanym 15 dni wcześniej w Moskwie:

"W dokumencie tym nie ma zapisu w CVR i FDR z okresu od uderzenia skrzydłem w brzozę do momentu rozbicia się po drugiej strony drogi asfaltowej - tzn. odbycia dalszych 300-400m lotu. A to właśnie jest katastrofą, a nie dialogi pilotów.

W raporcie zapis czarnych skrzynek kończy się właśnie w chwili uderzenia w brzozę, a to dopiero początek katastrofy, a nie jej koniec. A przecież po tym momencie tupolew leci jeszcze 3-6 sekund, skrzynki pozostają nieruszone i muszą pracować normalnie, ale zapisu tej pracy nie ma.

Brak zapisu przebiegu katastrofy, oznacza brak dowodów na to, że ona miała miejsce.

--- Skorupy poszarpanego wraku samolotu nie są dowodem katastrofy.

--- Plac ich zalegania, nie jest automatycznym miejscem wypadku.

Podobnie, znalezienie ciał zabitych w Smoleńsku ( lub prosektorium w Moskwie) nie oznacza,

tego, że osoby te utraciły życie w Rosji.

(...) Polacy muszą zrozumieć filozofię zaplecza zamachu. Dojrzenie tego zaplecza (beneficjentów) i zrozumienie jego celów decyduje o możliwości, wyobrażenia sobie tej gry 10 kwietnia. Gdzie cały ten zamach to jedynie drobny fragment procesu, który w Polskiej historii najnowszej należy liczyć od co najmniej 1 września 1939.

Strona polska i Rosja to jedynie pionki w grze. Przy czym jest zupełnie odwrotnie niż się myśli. To Warszawa wydaje zlecenia Moskwie, a nie odwrotnie. Wynika to z prostego faktu: zamach został wymierzony w Polskę i doraźne sterowanie przebiegiem tego zamachu najlepiej powierzyć politykom w Warszawie - słabsi i głupsi niż koledzy rosyjscy. Zyski tego przedsięwzięcia muszą wpaść we właściwe ręce, więc ani polskie ani rosyjskie. A o to zadba najlepiej szumowina polskojęzyczna. Rosja, której pozwolono by czynić zbyt dużo, mogłaby popaść w jakąś pokusę i posunąć się zbyt daleko. Byłby z nią kłopot , wciąż nie jest ona dostatecznie pijana.

To, dlatego wszystko zostało zrobione w Warszawie, co następnie podrzucono do Smoleńska i Moskwy. Rolą Moskwy było wystawić kwity i tak się właśnie stało..

Raport MAK został napisany i opublikowany według tego, jak to zleceniodawcy w Warszawie zadecydowali. Emocje tego raportu odwracają uwagę od kłopotliwego faktu braków dowodów katastrofy w Smoleńsku. Brak ten obnaża słabość oszustwa smoleńskiego. Co za tym idzie, hipoteza mówiąca, że delegacja katyńska została porwana i zamordowana w Polsce nie ma alternatywy".

Inż. K. Cierpisz kieruje następnie swą uwagę na pracę Zespołu Parlamentarnego kierowanego przez Antoniego Macierewicza, którego badania opierały się także na kopiach zapisów czarnych skrzynek.

27 stycznia 2012 roku pisał Inżynier w swym artykule, link:  http://zamach.eu/120129/Untitled_1.html  -

"Oszuści utrzymują, że dokumentacja została sfałszowana, a mimo to czerpią z niej „prawdę” – i to pełnymi garściami. Zachowanie oszustów jest uwiarygodnianie tytułami międzynarodowych fachowców. Kiedy fakty przez nich głoszone są niespójne, to aby ukryć bladość golizny ich krętactw i niefachowości, wprowadza się nawet zakłócenia konferencji z ich wywodami, czego niedawno byliśmy świadkami.
Nawet te proste i krótkie fakty podane w anonsie nie mogą być w sposób pełny czy z należytą powagą wyjaśnione lub też są już nieaktualne. Jeżeli dokumentacja została sfałszowana, a wg. MAK zapis kończy się na uderzeniu w brzozę to:
– skąd wiadomo, że samolot leci i ma zapis, i gdzie w tym kontekście tu – na skali czasowej – znajduje się brzoza, w którą nie uderzono? Tzn. gdzie tu kończy się zapis w stosunku do brzozy?
A wcześniej:
– skąd wiadomo, że samolot na wysokości 26 metrów doznał wstrząsów?
– skąd wiadomo, że wstrząsy doprowadziły do rozpadu płatowca w powietrzu?
Skąd to wszystko?
Skoro – powtarzam - materiały są sfałszowane, a oryginały leżą u Anodiny? Kim są niezależni eksperci, jak duże jest ich grono? Skąd wzięli tę tajemną wiedzę o parametrach lotu? Czy pod tym ukrywa się Anodina? Jeżeli tak, to we te rewelacje mogę uwierzyć, bo ufam blondynkom. Jeżeli jednak to nie jest Anodina, to znowu powtarzam: skąd nagle na tym pustkowiu są te rewelacje o 26 metrach i o wstrząsach?  Dlaczego te 26 metrów opowiadane od pół roku nagle przechodzą na 14 metrów? Bo na dziś tupolew leci na 14 metrach i tam ma te wstrząsy. A jutro? Na jakiej wysokości będzie ten lot?'

O wartości czarnych skrzynek, "zebranych"  zresztą przez Rosjan w niepełnej ilości pisał inż. K.Cierpisz, link:  http://zamach.eu/100511%20Klamstwo%20wiarodniejsze%20niz%20prawda/Klamstwo.htm   - już 11 maja 2010 roku, a więc 31 dni po rzekomej katastrofie:

"Czarne skrzynki nie świadczą o czymkolwiek. Towarzysze napiszą cały zapis na nowo. Jeżeli zapisy skrzynek mogłyby coś okazać, to nic innego jak tylko kolejną fuszerkę fałszerzy i zbrodniarzy. (...) Towarzysze nad Wisłą pomogą towarzyszom".

Dodajmy tu jeszcze, że polskie organy władzy nie mają dostępu nawet do tychże czarnych skrzynek. Opierają się na kopiach, które przekazali Rosjanie. Mówienie więc o jakimkolwiek badaniu czy śledztwie w wykonaniu organów rządowych czy ZP jest zwykłą kpiną z rozumu ludzkiego.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka