Zygmunt Białas Zygmunt Białas
4016
BLOG

Inż. K. Cierpisz: Brak dowodów na odlot tupolewa z Okęcia

Zygmunt Białas Zygmunt Białas Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 74

"Od początku przekazywano różne wersje ostatecznego rozmieszczenia delegacji w samolotach odlatujących do Smoleńska. Jak gdyby celowo mylono tropy - pisze Jerzy Korytko w swej notce zatytułowane "Matactwa w sprawie Okęcia", link:  http://jerzy.korytko.salon24.pl/582063,matactwa-w-sprawie-okecia  - Coraz bardziej zaczynam podejrzewać, że generałowie nie polecieli tupolewem".

Swe, w większości słuszne, spostrzeżenia podsumowuje autor następująco: "Ogrom dezinformacji. Same kłamstwa i przemilczenia. Oto co wyłania się z obrazu polskiego śledztwa cztery lata po katastrofie".

Brak danych o odlocie Tu-154M 101 z Okęcia lub dane nieprawdziwe funkcjonują już od samego początku i problem ten nie jest znany opinii publicznej. Temat omijany był i jest przez komisje rządowe, prokuraturę, Zespół Parlamentarny, a także przez większość blogerów, zajmujących się raczej smoleńską brzozą lub wybuchami w samolocie.

Wielokrotnie poruszał sprawy Okęcia  inż. Krzysztof Cierpisz w portalu  zamach.eu,  a także na moim blogu. W swym "Zawiadomieniu do Prokuratury", link:  http://zygumntbialas.neon24.pl/post/108010,tresc-zawiadomienia-inz-k-cierpisza-jest-ciagle-aktualna  - pisze on:

"Zgłaszam podejrzenie popełnienia przestępstwa polegającego na zaniechaniu śledztwa przez uprawnione organa ścigania w Polsce w kwestii zbadania wszelkich okoliczności dotyczących odlotu Delegacji z Okęcia. A dotyczy to głównie uzasadnionego podejrzenia, że osoby te, członkowie delegacji oraz obsługa, nigdy nie dotarły do Okęcia, ale zostały uprowadzone w inne miejsca i tam pozbawione życia.

W/w osoby nie opuściły polskiego terytorium poprzez odlot samolotem TU-154M 101 o godz. 7.25 (lub w czasie przybliżonym) w sobotę, 10 kwietnia 2010 roku, lecz zostały porwane na terenie Polski lub także Litwy (przed 10 kwietnia w domniemaniu) lub Rosji (przed 10 kwietnia w domniemaniu)i później znalezione martwe, a jako takie muszą uchodzić za zamordowane. (...)

Losy tych zaginionych osób – członków delegacji – są nieznane, a jedynie część ciał została odnaleziona i rozpoznana. Dodatkowo, rozpoznanie ciał dokonane na podstawie kodów DNA było metodycznie całkowicie błędne (sugerowanie rosyjskim śledczym poprawnej odpowiedzi).

Liczba ciał odnalezionych i zidentyfikowanych wizualnie jest znacznie niższa niż liczba dziewięćdziesiąt sześć, biorąc zaś poprawkę na rozpoznania tytułem błędnie przeprowadzonej identyfikacji za pomocą badania DNA, liczbę rozpoznanych ciał należy dodatkowo zweryfikować w kierunku redukcji liczby ciał faktycznie rozpoznanych. (...)

Najbardziej jaskrawym i oczywistym przejawem przestępczej działalności (zaniechania podjęcia czynności) organów ścigania jest demonstracyjne wręcz pozorowanie śledztwa w sprawie wyjaśnienia wszelkich okoliczności związanych z dojazdem ofiar do Okęcia, pobytu tam, oraz ich odlotu, to samo dotyczy kontroli warunków eksploatacyjnych samolotu przed rzekomym wylotem z Okęcia.

Jest rutynową oczywistością to, że skutki wypadku lotniczego są badane właśnie w tym obszarze: przygotowaniach do lotu i jego starcie, bo tam najczęściej powstają przyczyny dalszych wydarzeń, a tu zbadanie tego zostało całkowicie i demonstracyjnie zaniechane.

Co więcej, sabotaż śledztwa ma charakter „totalny”, np. na uwagi o tym, że śledztwo powinno być podjęte na Okęciu, bo zachodzi przypuszczenie, że ofiary nigdy nie odleciały z Polski, kierownik zespołu parlamentarnego, odpowiedzialny za rozwinięcie farsy hipotezy wybuchów, odpowiada, że „takie mówienie jest niebezpieczne”.Zachowanie tej osoby – posługującej się groźbami – ukazuje wyraźnie to, że istnieje zmowa kłamstwa i oszustwa smoleńskiego, która sięga nie tylko szczytów obecnej administracji warszawskiej, ale jest reprezentowana w tzw. opozycji, a to daje szerszy obraz złożoności sytuacji".

Podejrzenie o popełnieniu w/w przestępstwa uzasadnia inż. Krzysztof Cierpisz następująco:

"Nie ma dowodów na to, że zaginieni w liczbie osób dziewięćdziesięciu sześciu weszli na pokład tego samolotu. A co gorsza, są dowody na to, że część tych osób nie mogła odlecieć tym samolotem, gdyż nie było możliwe, aby osoby te mogły zdążyć przybyć do Warszawy na czas (zeznania rodzin tych ofiar).

Nie ma dowodów na to, że w/w samolot wystartował krytycznego dnia i godzinie. Faktycznie, oficjalnie podawana godzina odlotu Tupolewa została wymyślona po ok. pól roku kłamstw i krętactw ze strony władz w Warszawie.

Nie ma dowodów na to, że zaginiony Lech Kaczyński wrócił z Litwy do Warszawy, po krótkiej tam wizycie dnia 8 kwietnia. W Litewskim MSZ nie ma protokołu pożegnania Lecha Kaczyńskiego przy wyjeździe (formalnie, w dalszym ciągu znajduje się on na terytorium Litwy). (...)

Nie jest zasadne utożsamianie miejsca odnalezienia ciał osób zaginionych z miejscem, w którym osoby te zakończyły życie – jak to się czyni przy podawaniu oficjalnej wersji zdarzeń.

Miejsce odnalezienia ciał zaginionych nie jest nigdy automatycznie miejscem ich zgonu, co prokuratura musi rozumieć i zaakceptować.

Dodatkowo w Smoleńsku rozpoznano nie więcej ciał osób zaginionych jak jedynie kilka, resztę ciał (znaczna większość) została odnaleziona i rozpoznawana w prosektorium w Moskwie.

Stan obrażeń rozpoznanych ciał osób zaginionych wskazuje wyraźnie na to, że zmarły one w różnych dla siebie okolicznościach, które to cechy uszkodzeń wykluczają obrażenia zadane w trakcie tego samego wypadku lotniczego. Dodatkowo, ciała pewnej ilości ofiar nie posiadały obrażeń zewnętrznych, a co świadczy o tym, że powodem zgonu nie były fizyczne obrażenia ciała typowe dla katastrofy lub podobne, a śmierć nastąpiła skutkiem wystawienia tych osób na działanie środków biochemicznych wewnętrznych, np. otrucia.

Jest oczywiste to, że osoby prawne (administracja rządowa) takich dowodów – faktów – związanych z:

-  odprawą celno-paszportową;

-  wejściem na pokład;

-  odlotem samolotu;

-  przelotem, który trwał ok. jednej godziny

oraz całą złożoną logistyką połączoną z procedurą bezpieczeństwa głowy państwa i innych osób władz najwyższych, takich faktów nie ujawniła. Jest to równoznaczne z tym, że – administracja – albo tych faktów nie zna, albo je ukrywa,... (...)

Porywacze (zamachowcy) przypuszczalnie wykoncypowali w swej naiwności lub bezczelności to, że całkowite zablokowanie jakichkolwiek informacji dotyczących okoliczności odlotu delegacji z Polski do Smoleńska uniemożliwi Polakom zdobycie nawet najmniejszej poszlaki (formalnej) dotyczącej zbrodni, a faktycznie mającej miejsce na terenie Polski. Mogli oni przypuszczać, że brak jakichkolwiek dowodów po polskiej stronie będzie równoznaczne z tym, że wymaganie prowadzenia dochodzenia w sprawie okoliczności odlotu samolotu z Okęcia stanie się formalnie i merytorycznie bezzasadne. To w powiązaniu z natychmiastowym zadeklarowaniem faktu katastrofy lub zamachu – jako oczywistego zdarzenia – ale po stronie rosyjskiej, które to manipulacje formalnie przesunęły ciężar gatunkowy „dochodzenia” na stronę rosyjską, a więc wygodnie, w sposób zaplanowany, uzasadniło pasywność aparatu ścigania w Polsce. Mamy logiczne przesłanki pozwalające przypuszczać to, że natychmiastowa decyzja o oddaniu śledztwa w ręce Rosjan była decyzją podjętą przez zamachowców, stojących za taką decyzją, która musiała być zaplanowana.

Krzysztof Cierpisz".

PS.  Z opisanym wyżej problemem wiąże się tekst, link:   http://zygumntbialas.neon24.pl/post/105295,k-cierpisz-to-zydzi-zamordowali-delegacje-do-katynia

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka