Nie świadczy dobrze o polskich politykach i mediach fakt, że w sprawie typowania winnych zestrzelenia malezyjskiego boeinga 777 ekspertami stają się Obama, Poroszenko i Jaceniuk, będący przecież stroną konfliktu we wschodniej części Ukrainy. Są jednak jeszcze w Polsce kompetentni i rozsądni znawcy problemu, którzy próbują - zgodnie ze swą wiedzą - poinformować nas rzeczowo o zaistniałych wypadkach.
Na pewno należy do tej grupy dr Andrzej Zapałowski, który w wywiadzie (NDz.), link: http://www.naszdziennik.pl/swiat/86521,potrzebne-sa-niezbite-dowody.html - stwierdza: "Stany Zjednoczone są stroną w konflikcie, bo wspierają i dostarczają sprzęt wojskowy ukraińskiej armii". Jeśli więc prezydent Obama określa tak szybko winnych katastrofy, zanim cokolwiek zostało zbadane, to jest to element wojny informacyjnej.
O wojnie kijowskiego reżimu z powstańcami i własnymi obywatelami mówi dr A. Zapałowski: "Ten konflikt już dawno wymknął się spod kontroli. Rosja wspiera separatystów, a z drugiej strony – jak podają portale społecznościowe – rozpoczęło się dostarczanie broni armii ukraińskiej z wielu stron świata. Czyli jest to konflikt globalny, który rozgrywa się na wschodzie Ukrainy, i jest to niepodważalne. Druga kwestia dotyczy tego, że jest to już konflikt, który mimo oczekiwań szybko się nie zakończy".
Wie chyba o tym Adam Michnik, który jakby stracił już nie tylko na cierplwości, ale i na rozsądku. We wstępniaku pt. "Zbrodnia Putina" (GW) pisze:
"298 nieszczęsnych ofiar zamachu to rezultat bezwzględnej i cynicznej polityki Putina. To za jego zgodą, wiedzą i decyzją została uzbrojona kremlowska agentura i piąta kolumna na terenie Donbasu. To oni zabili niewinnych, przypadkowych ludzi. Ten prezydent Rosji o mentalności podpułkownika KGB nie chce zezwolić, by Ukraina podążała własną drogą ku standardom demokratycznym i Europie. Putin chce rekonstrukcji imperium".
I trudno tu podejmować dyskusję z agitatorem, którego tekst nie jest w żaden sposób adekwatny do opisywanej rzeczywistości.
Wspiera Michnika w "Gazecie Wyborczej" Anne Applebaum, publicystka "Washington Post", a prywatnie żona Radosława Sikorskiego:
"Przed dalszą dyskusją na temat lotu MH 17 malezyjskich linii lotniczych jedno musi stać się całkowicie jasne: katastrofa tego samolotu jest skutkiem rosyjskiej inwazji na wschodnią Ukrainę, operacji świadomie zaplanowanej po to, żeby wywołać chaos prawny, polityczny i militarny. Bez takiego chaosu nie wystrzelono by rakiety typu ziemia-powietrze w kierunku samolotu pasażerskiego.
Od samego początku rząd rosyjski nie wysyłał na Ukrainę regularnego wojska. Zamiast tego wysyłał rosyjskich najemników i agentów służb bezpieczeństwa, takich jak Igor Striełkow - dowódca naczelny w Doniecku (...)".
Nerwy ponoszą Anne Applebaum. Nie dziwmy się - zachodnim podżegaczom wyraźnie nie wychodzi z Ukrainą. Miało być łatwo, a nie jest. Tak to bywa, gdy przynoszą "wolność, demokrację i dobrobyt" za pomocą bomb i karabinów maszynowych.
