Zygmunt Białas Zygmunt Białas
3988
BLOG

Jak się żyło w PRL-u - 22.07.2016.

Zygmunt Białas Zygmunt Białas Społeczeństwo Obserwuj notkę 44

Narodowe Święto Odrodzenia Polski było najważniejszym polskim świętem w okresie Polski Ludowej, obchodzonym co roku 22 lipca w rocznicę ogłoszenia Manifestu PKWN w 1944 roku. 22 lipca był dniem wolnym od pracy. O samym manifeście powiem tylko, iż deklarowano w nim przejęcie ziem niemieckich oraz własności rolnej zdrajców i obszarników w celu rozdzielenia jej za minimalną opłatą między małorolnych i średniorolnych chłopów i robotników na wsi. Ta deklaracja została spełniona.

 

22 lipca w PRL – Narodowe Święto Odrodzenia Polski

Obchody Święta Odrodzenia Polski w Katowicach

Święto 22 Lipca zostało zniesione przez Sejm Kontraktowy w 1989 roku. I przez 27 lat propaganda III RP zrobiła wszystko, by negować, wyszydzać i ośmieszać Polskę Ludową i jej osiągnięcia. Premier J. K. Bielecki stwierdził, iż szkody wyrządzone przez PRL są większe od strat, poniesionych w czasie wojny i okupacji. PiS-owscy ideolodzy nakazali (dość skutecznie) wstydzić się tym, którzy należeli do PZPR lub byli na przykład milicjantami. Nawet Rafał Gawroński, daleki od PiS-owskiej ideologii, wspomniał ostatnio o „okresie wielkiego obozu koncentracyjnego dla Polaków, zwanego PRL-em”.

Jak było w istocie? – Dużo pisała o tym pani Tiamat: o odbudowie Polski po zniszczeniach wojennych, o prawach obywateli, oświacie i kulturze:

Jako dziecko czułam się w PRL bardziej bezpieczna w drodze do szkoły i ze szkoły, bardziej bezpieczna na ulicy, w szpitalu i w sanatorium w czasach powojennych, gdzie była straszliwa bieda i niedobór wszystkiego. Natomiast swoje dzieci musiałam wywieźć z kraju w 35 lat po wojnie, żeby się do nich nie dorwała ‚oświatowa’ ubecja solidarnościowa, pedofile na kolonii i bandyci na ulicy. I żeby nie musiały czekać aż do śmierci, by je jakiś szpital przyjął… I nie bardzo marzyło mi się, żeby jakieś biurwy faszystowskie odebrały mi dzieci, bo jestem na przykład za gruba!

Teraz dzieci już samodzielnie w Polsce nie mogą jeździć autostopem, zarezerwowanym dla prostytutek i jurnych kierowców TIR-ów. W Polsce PRL-owskiej trzeba było dużo rzeczy poprawić i ulepszyć. Ale rewolucja ubecka była nam tak potrzebna jak Ukrainie majdan. Niestety, dla wielu pseudo-patriotów, którzy są w stanie własny naród poświęcić dla subiektywnego pojęcia wolności i suwerenności, przeżycia wojenne cywilnej ludności Polski nie mają absolutnie żadnego znaczenia. Tyle o patriotyzmie wychowanków Radia Wolna Europa (…).

 

Jak się żyło w PRL-u - 22.07.2016.

Rynek w Krakowie, lata 70-te

Środowisko krakowskie było zawsze rozgadane, rozdyskutowane i – choć nie mieliśmy problemów typu stoczniowcy czy górnicy – pyskowaliśmy na ustrój od ucha do ucha. Akademickie kręgi były bardzo żywe, a że Kraków jest ciasny, więc się wszystkie filozofy i politycy z różnych uczelni spotykali w kawiarniach na Rynku, u Noworola (w Sukiennicach) , w ‚Ryju’ (Rio) na Jana, w Jaszczurach, w Jamie Michalikowej, w SAIT-cie (stowarzyszenie wolnomyślicieli) na Rynku, a także w lokalnych klubach: w ‚Syfie’ – u medyków i u plastyków ‚Pod Ręką’.

‚AGH-amy’ i” ‚Uniwersytutki’ spotykali się na Juwenaliach, ‚pod Adasiem’ (pomnikiem Mickiewicza) na czytaniu poezji różnych dobrych i zupełnie beznadziejnych poetów. Łaziliśmy do Piwnicy pod Baranami, gdzie bawiliśmy się w podziemną opozycję i ‚wielki monde’. Było dużo snobizmu, szpanerstwa, ale bawiliśmy się świetnie, a w południe wygłodniała i wyszczekana banda spotykała się jeszcze na Małym Rynku w jadłodajni u Pietruszki na pysznych domowych pierogach. Bardziej wytworni wysiadywali w Antycznej, skąd widać było cały Rynek i Sukiennice.
http://zygmuntbialas.blog.pl/2016/06/04/jak-to-bylo-w-tym-prl-u-04-06-2016/

Także bloger Rysa napisał parę słów o naszym życiu w PRL:

Witam  :-)
W uzupełnieniu wspaniałego komentarza (wspomnienia?) @Tiamat dodam kilka swoich refleksji z tamtego okresu. Tez miałem przyjemność studiowania w Krakowie od połowy lat 60-ych i jako typowo galicyjski syn chłopa, zdobywający z wielką upartością szlify inteligenckie, chłonąłem w pełni wszystkie z tym związane wypadki. Ponieważ studiowałem systemem zaocznym, nie bylem w stanie mieć tylu kontaktów i przeżyć jak Sz.P.Tiamat, niemniej jednak i w swoim życiu poznałem kilku ludzi z bohemy krakowskiej.

I charakterystyczne jest to, że np. ludzie ci nie byli zadufani w sobie, w kontaktach osobistych nie pokazywali wyższości, ba, wręcz przeciwnie, z całą uwagą wsłuchiwali się w wypowiedzi całkiem młodych i często jeszcze „zielonych” studentów. A po kilku „głębszych” poziom dyskusji sięgał wyżyn filozoficznych. Tak więc zdarzyło się też mnie, że poznałem kilku z nich osobiście – Grechutę, Skrzyneckiego czy nawet Sztaudyngera.

 

Jak się żyło w PRL-u - 22.07.2016.

Piwnica pod Baranami

Charakterystyczna dla tego okresu jest wyraźna swoboda kontaktu między różnymi grupami społecznymi, mówiąc ówczesnym językiem – klasami. Konfraternia klasy robotniczo – chłopskiej była całkowicie rozpolitykowana i niestety – jak pisze P.Tiamat – zapatrzona w Zachód jak w bożyszcze. Ten właśnie brak refleksyjności w ocenie odbił się we wczesnych latach 80-ych wpuszczeniem ruchu Solidarności w maliny, wykorzystując do tego niektórych pazernych działaczy, a także określoną inteligencką grupę etniczną, która inspirowała do przejęcia całkowitej kontroli w Polsce, co niestety jej się udało z widocznym obecnie skutkiem.

Działanie tej grupy było już wyraźnie widoczne w drugiej połowie lat 60-tych i to właśnie oni m.in. wywołali rozruchy marcowe w 1968 roku, podburzając gorącą brać studencką. I proszę sobie wyobrazić, że mimo kilku tysięcy studentów, protestujących pod pomnikiem „Adasia”, i kilku tysięcy ZOMO-wców nikt w tym czasie (przynajmniej według mojej wiedzy) nie zginął, najwyżej nabawił się od pał siniaków lub był kompletnie przemoczony (co osobiście spotkało i mnie).

Będąc od wczesnych lat młodości przekonań lewicowych, czynnie działałem w PZPR i pamiętam, że po powrocie ze zjazdu na uczelni nasza POP (podstawowa organizacja partyjna) gościła przedstawiciela Komitetu Powiatowego, który wystąpił z listem centralnych władz partyjnych w sprawie potępienia rozruchów studenckich. Jako jedyny student w tej organizacji sprzeciwiłem się temu, czym wprowadziłem w szok kierownictwo zakładu i wielu kolegów. Wszyscy mi przepowiadali daleką przeprowadzkę. Tymczasem skończyło się to wszystko dosyć burzliwą dyskusją na Egzekutywie KP PZPR (grono kierownicze, składające się z etatowych pracowników partyjnych i ważniejszych działaczy partyjnych z powiatu). Po ‚opeerze’ zostałem uświadomiony, że jako działacz robotniczo – chłopski nie powinienem popierać obcych elementów, zwłaszcza syjonistycznych i powinienem się deklarować po stronie, z której pochodzę.

W późniejszym okresie szczegóły polityczne tej rozgrywki poznałem dosyć dobrze, ale nie o tym chcę napisać. Mianowicie w trakcie strajków stoczniowców w kilku regionach południowej Polski zawiązano również Międzyzakładowe Komitety Strajkowe. Idea była porywająca, więc bezapelacyjnie większość młodej inteligencji (pochlebiam sobie, że już do niej należałem) przystąpiła do Solidarności w tym również i ja. W trakcie zaostrzania się sytuacji strajkowej w kraju wezwano mnie, tym razem na Egzekutywę Komitetu Wojewódzkiego PZPR, szermując tym samym argumentem co w 1968 roku, że jako działacz robotniczo – chłopski winienem się określić co do przynależności. Odmówiłem, pozostając nadal członkiem Solidarności i PZPR.

Potem przyszedł 1981r. i słowa Rulewskiego na Zjeździe Krajowej Komisji Solidarności, bodajże w Bydgoszczy, wzywające nas wszystkich działaczy do strajku generalnego. Kopalnie właściwie stały, kolej nie działała, ciepłownie miały zapasy węgla na niecałe dwa tygodnie, a na dworze było około minus 12-15 stopni C. Mieszkając w bloku wielkopłytowym w mieście wojewódzkim, zrozumiałem, że wystarczy dwa tygodnie strajku, a zginie co najmniej kilkaset tysięcy ludzi w kraju. Wtedy nastąpił ratunek państwa i jego obywateli ze strony gen.W. Jaruzelskiego poprzez wprowadzenie stanu wojennego.

Jaki był PRL? – Panie Zygmuncie, mogłem wtedy spać spokojnie wiedząc, że jeśli będzie mi się chciało solidnie pracować, to ja i moje dziecko będziemy mieli możliwie dobre życie. Mogłem wtedy iść narąbany jak „messerschmitd” późną nocą przez cale miasto wojewódzkie i jeśli nie wlazłem pod milicyjną ‚sukę’, to włos mi z głowy nie spadł. Mogłem przede wszystkim się rozwijać. Wprawdzie na książki trzeba było polować w księgarniach, kluby dyskusyjne jak np. MPiK były zawalone uczestnikami, netu nie było, ale była powszechna przyjacielska konfrateria ludzi tak w pracy, jak w domu czy rodzinie. Dla dużego odsetka społeczeństwa pieniądz był tylko środkiem do jakiegoś celu.

A dzisiaj? – Dzisiaj człowieka ocenia się po tym, co posiada, a nie po tym, jakim on jest. Panuje zatem wyścig szczurów, wzajemne wygryzanie się, donosicielstwo, nepotyzm etc. Mimo, że z natury jestem optymistą z trwogą patrzę na przyszłość moich synów, wnuczki.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo