Zygmunt Białas Zygmunt Białas
1863
BLOG

Inż. K. Cierpisz: MSZ nie jest od tego, aby być spedytorem

Zygmunt Białas Zygmunt Białas Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 50

W poprzedniej notce, link:   http://zygmuntbialas.salon24.pl/554906,jeszcze-pare-uwag-o-nadpalonym-dowodzie-tomasza-merty  - przytoczyłem wypowiedź inż. Krzysztofa Cierpisza:

"Nie ma dowodu na to, że tak dowód osobisty, jak i inne przedmioty osobiste tej ofiary (tj. Tomasza Merty - przypis ZB) znajdowały się w Rosji i zostały odesłane z powrotem do Polski.

MSZ nie jest od tego, aby być spedytorem. Szczególnie nie leży w kompetencji MSZ to, aby przejmować dowody rzeczowe w sprawie katastrofy. Od tego jest aparat prowadzący śledztwo. Sam fakt, który ukazuje tę sytuację z MSZ, wskazuje na to, że poczta dyplomatyczna MSZ była szlakiem przerzutowym "dowodów” z Polski do Rosji, a nie odwrotnie.

Możliwe nawet było i tak, że i fragmenty zwłok członków delegacji  wysyłano podobnie - w workach - z Warszawy do Moskwy za pomocą poczty dyplomatycznej, czyli niepodlegającej kontroli granicznej".

Podany był również link:   http://gazetawarszawska.com/2012/03/09/proba-rekonstrukcji-siec-cz-ii/  - do tekstu, w którym Inżynier przedstawia możliwy scenariusz wydarzeń w dniach 09 - 10 kwietnia 2010 roku.

Blogerka @KOSSOBOR umieściła pod tekstem w Nowym Ekranie następujący komentarz: "W rezultacie być może odkrył się istotny trop: MSZ - polska ambasada w Moskwie".

Do tego wpisu odniósł się inż. K. Cierpisz następująco:

"Ambasada do niczego nie jest potrzebna, nie róbmy szkodliwej, zbędnej, fałszywej nadbudowy. Potrzebne są worki i plastikowe beczki na śledzie - na miejscu  w MSZ w Warszawie, a oplombowane jako  poczta dyplomatyczna, zaś  Moskwa do niczego nie jest potrzebna!

Poczta dyplomatyczna w MSZ w Warszawie (worki i beczki). To jest ta genialna terra incognita, mare incognitum czy carte blanche - zależy jak się to komu spontanicznie kojarzy. Pasuje to też do narcystyczno - pouczajacej umysłowości Sikorskiego.

MSZ dostawał z terenu materiał biologiczny w postaci zwłok i ich fragmentów oraz przedmioty osobiste i to - na miejscu w Warszawie - chałupniczo urealniał jako przesyłkę dyplomatyczną z Moskwy.

Oczywiście, można sobie wyobrazić to, że - w pierwszym rzucie - zwłoki w ograniczonej ilości zostały wysłane do Moskwy kanałami dyplomatycznymi – np. środkami typu wagon towarowy na kolei, lub jakiś samochód dostawczy.

Mogła to być również chłodziarka służąca do przewozu artykułów wymagających chłodzenia. Ale tak można było zrobić na początku, potem zaś było to już kłopotliwe. To zważywszy fakt, że zwłoki ofiar nigdy nie były zgromadzone w jednym wspólnym miejscu.

Zwłoki, które były lub są nadal przechowywane w różnych miejscach, trudniej jest transportować w Polsce aniżeli wysłać kanałami dyplomatycznymi do Moskwy – co może wydać się paradoksalne. Poza tym – jestem święcie o tym przekonany – bilans rzeczywistych zwłok nie zgadza się z listą zabitych według listy delegacji.

Tajemne przewożenie trupów między np. Krakowem a Warszawą było i trudne i ryzykowne. Zastąpiono to więc swoistym ekwiwalentem: przedmiotami osobistymi, które preparowano do okoliczności, np. dopalano dowód osobisty Merty. No i ubrania! - Polewano je paliwem lotniczym, które miało naturalnie tłumić odór zwłok lub padliny z zakładów utylizacji w okolicach Warszawy lub Piły, bo spora część zwłok była tam masakrowana i przeszła tamtym strasznym smrodem, który jest nie do zniesienia.

K. Cierpisz".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka